Na rower nie ma złej pogody, czyli o zimowej jeździe po Krakowie
Jest tylko złe ubranie i jeszcze gorsze nastawienie. W tym mocno subiektywnym materiale, autor, który właśnie przymierza się do czwartego z rzędu sezonu zimowego, dzieli się swoimi spostrzeżeniami i radami. Podejmuje się także oceny tego, czy Kraków może być miastem rowerów przez 365 dni w roku.
Nazywam się Krzysiek i na tych łamach dość często dzielę się z czytelnikami informacjami związanymi z przemieszczaniem się na dwóch kółkach. Od kilku lat to rower jest moim świadomym, priorytetowym i najczęściej użytkowanym środkiem transportu po Krakowie. Dzięki niemu dbam o swoją kondycję, ale i dokładam cegiełkę do zdrowia nas wszystkich. W zasadzie się nie spóźniam i, jak na krakusa przystało, oszczędzam kilka złotych, których nie pompuje wraz z paliwem do baku samochodu. Wkrótce rozpocznę czwarty sezon, gdy roweru nie chowam do piwnicy na zimę. Wręcz przeciwnie – bez bardzo istotnego powodu w zasadzie się z nim nie rozstaje.
Oznaki zdziwienia innych uczestników ruchu odbieram w zasadzie zawsze, gdy w minusowej temperaturze przecinam mokre od deszczu, oblodzone lub zaśnieżone ulice i ciągi rowerowe. Nas, całorocznych rowerzystów jest bowiem niewielu. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele, ale wszystkie sprowadzają się do kwestii potencjalnie utraconego komfortu. I rzeczywiście, zimno, wilgoć, opady atmosferyczne, ryzyko zniszczenia sprzętu – powodów, by rozumieć sceptyków białego kolarstwa jest wiele. Niezwykle ważna jest też kwestia bezpieczeństwa.
Słowem, mitów o jeździe na rowerze zimą nie brakuje. W następnych kilkudziesięciu zdaniach postaram się część z nich obalić oraz doradzić, jak dobrze przygotować siebie i sprzęt na krakowską zimę.
Ubierz się mądrze, niekoniecznie bardzo ciepło
Powodów, by każdego dnia komunikować się na dwóch kółkach jest wiele, ale zapewne najważniejszy to ten związany z dojazdem i powrotem z pracy. Bingo – najczęściej będziesz zatem jeździć u progu i schyłku dnia – często po ciemku, z pewnością gdy jest bardzo zimno. Rozsądek podpowiada, by po prostu ciepło się ubrać. I jest w tym sporo prawdy. Ważne jednak, by być przygotowanym na różne okoliczności i pamiętać, że po krótkim czasie organizm rozgrzeje się na tyle, by znacznie lepiej zadbać o nasz komfort cieplny. Wówczas nadmiar ubrań nie tylko będzie uciążliwy, ale także niebezpieczny, z uwagi na ryzyko spocenia się i przewiania.
Wybierając rower jako regularny lub chociaż sporadyczny środek transportu warto pamiętać o kilku zasadach:
- Ubierz się na “cebulkę” – w końcu łatwiej jest dołożyć lub zdjąć jedną warstwę, niż korzystać z ciężkiej zimowej kurtki, która po pierwszym podjeździe stanie się raczej wilgotną gąbką, niż realnym wsparciem. Wyznaje zasadę, że zawsze lepiej mieć w plecaku lub sakwie dodatkową odzież i miejsce by schować, tę która jest aktualnie niepotrzebna.
- Wybierz dobrą bieliznę termoaktywną – są modele rowerowe, ale te dedykowane narciarzom i snowboardzistom zwykle świetnie spełniają swoją rolę. Będziesz zaskoczony/a, jak dużą ochronę stanowi ta dodatkowa skóra. W dniach mocno nasłonecznionych, nawet przy dużym mrozie, we współpracy z dobrym softshellem, “terma” będzie wystarczającą ochroną przed zimnem.
- Palce, kolana, łokcie, szyja i głowa – po prostu wszystkie te części ciała, które narażone są na nadmierną ekspozycję na zimno – to o nich pamiętaj, dobierając zimową garderobę. Narciarskie rękawiczki, ciepłe rowerowe spodnie lub ocieplacze na kolana, polarowy komin i nieprzesadnie gruba czapka. Po kilku minutach jazdy, gdy ciało solidnie się już rozgrzeje, to te odsłonięte fragmenty mogą być dokuczliwie zmarznięte.
Dostosuj sprzęt i dbaj o niego (bardziej)
Zimowa jazda po mieście może być przyjemna i bezpieczna, a także pozbawiona ryzyka pobrudzenia się i zamoknięcia. Poniżej zapisałem kilka z moich porad, które w kwestii sprzętu, od grudnia do marca mogą okazać się przydatne.
- Pamiętaj o gumach – w Krakowie, gdzie o wysokiej warstwie śniegu nie słyszeliśmy od co najmniej dwóch sezonów, obędziesz się bez opon typu fatbike, lub tych wyposażonych w kolce. Jeśli jednak na co dzień Twoje gumy cechują się gładkim bieżnikiem, zdecydowanie warto postawić na parę nowych. Błoto pośniegowe, lekki lód, a nawet śliska nawierzchnia mogą być niebezpieczne, a już na pewno bardzo niewygodne.
- Pokaż się – przygotowując rower na zimę pamiętaj także, by zadbać o dobre oświetlenie. W godzinach, gdy spędzisz na dwóch kółkach najwięcej czasu jest już dość ciemno, a w trudnych warunkach atmosferycznych musisz być jeszcze lepiej widoczny/a. Migająca lampka i porządny reflektor oświetlający drogę zdecydowanie poprawią Twój obraz drogi.
- Zainwestuj w błotniki – dizajn roweru ucierpi, ale odbijesz to sobie na kosztach prania. Szczególnie w czasie odwilży, kurtka nieubarwiona błotnymi plamami będzie miłym zaskoczeniem. Błoto, sól, piasek, woda, domieszki oleju i smaru – bez chlapaczy spokojnie możesz przygotować swoje plecy na wszystkie wymienione uroki zimy.
- No i najważniejsze – inwestycja w nowe elementy napędu, tuż przed lub w trakcie sezonu zimowego, jeśli stare są jeszcze zdatne do jazdy, to finansowa nonszalancja. Kontakt ze śniegiem, piaskiem, solą, a nawet wodą, mocno przyspieszą jego zużycie. Warto dbać o to, co już mamy między pedałami – regularne suszenie napędu i częste smarowanie łańcucha to klucz do tego, by rower zimą nie zrujnował domowego budżetu.
Zmień technikę jazdy
Jeśli wiosną, latem i jesienią jeździsz agresywnie, często ścinasz zakręty i utrzymujesz wysoką karencję (po polsku – jeździsz bardzo szybko), zimą od tego stylu…odpocznij. Zdecydujesz o tym sam lub warunki zdecydują za Ciebie, wraz z pierwszą, zapewne bolesną, wywrotką. Jazda po zmrożonym gruncie, wilgotnym asfalcie i lodzie, wymaga dostosowania się do kilku zasad:
- Jedź wolniej – a jeśli przyzwyczajenie nie daje Ci spokoju, postaraj się stale utrzymywać tempo. To rada związana z bezpieczeństwem, ale przede wszystkim z komfortem higienicznym. Paradoksalnie to zimą łatwiej spocić się na rowerze. Jeśli utrzymujesz stałe tempo, podobnie rozgrzane będzie ciało.
- Wejdź głębiej w łuk – jeżdżąc po lodzie i śniegu pamiętaj, by znacznie wcześniej rozpocząć manewr skrętu. Dzięki temu zapewne unikniesz ryzyka utraty przyczepności i tym samym, niechybnej utraty równowagi.
- Skręcaj kołem – jeśli jeździsz na rowerze w miarę regularnie, zapewne przy skręcaniu pomagasz sobie balansem ciała. I słusznie, bo w dobrych (suchych) warunkach, to rozwiązanie bezpieczne i pozwalające utrzymać prędkość. Zimą, nawet przy najlepszych bieżnikach, znacznie lepiej wykonać skręt kierownicą.
- Nie używaj przedniego hamulca – zimą, na zmrożonym gruncie łatwo o niekontrolowany poślizg wywołany nieodpowiednią techniką hamowania. Najlepszym rozwiązaniem będzie pulsacyjne redukowanie prędkości tylnym hamulcem.
Przygotuj się, że miasto szybko nie pomoże, a kierowcy…będą szanować
Ale w końcu to Ty jesteś twardzielem/twardzielką! Niestety, o ile latem można przyzwyczaić się do coraz to lepszego traktowania rowerzystów przez miejskich urzędników, zimą, także z uwagi na niewielką liczbę cyklistów, nasz priorytet spada. Jak niedawno poinformował miejski zespół ds. łagodzenia skutków zimy, najważniejsze mają pozostać drogi dla samochodów – w tym w szczególności te, które pełnią funkcje tras krajowych i powiatowych. Ich użytkownicy otrzymali od MPO gwarancję, że do 2-4 godzin od ustąpienia opadów, jezdnia będzie pozbawiona śniegu i wynikającego z użycia soli (lub mieszanek) błota pośniegowego.
Dla pieszych i rowerzystów ustalono inne standardy i podobnie, są one zależne od rodzaju drogi. Z chodników oraz ścieżek rowerowych do sześciu godzin po ustaniu opadów, musi być odgarnięty luźny śnieg, po czym należy posypać je szorstkim materiałem z 10% dodatkiem soli. Jeśli chodnik czy droga znajdują się na terenie zieleni miejskiej, to nie należy stosować środków chemicznych.
Drugi standard utrzymania chodników i ścieżek dla jednośladów obowiązuje w przypadku, kiedy w strefie płatnego parkowania samochody mogą parkować na chodnikach. Wtedy trakty dla pieszych oraz rowerzystów muszą być odśnieżone do sześciu godzin.
W praktyce jednak, decydując się na zimową jazdę na rowerze, należy liczyć się z tym, że przedstawiona w październiku przez zastępcę prezydenta miasta, Andrzeja Kuliga strategia, to jedynie teoria. Mróz, śnieg i trudne warunki, to w krakowskich warunkach smutna codzienność.
Co zatem ma Cię przekonać, by jeszcze lub wcale nie chować jednośladu na zimę?
Satysfakcja i poczucie dumy – jeśli w styczniu dajesz radę wybrać rower w tych warunkach choć kilka razy w miesiącu, to tym bardziej przyzwyczaisz się do niego w czerwcu. Nawet 10 kilometrów do pracy i z powrotem, sprawią, że jazda na rowerze będzie nie tylko sposobem transportu, ale i sportowym wyzwaniem.
Ty jedziesz, oni stoją – jeśli nie przekonują Cię nienamacalne korzyści mentalne, z pewnością docenisz oszczędność czasu. Szczególnie dotkliwe zimą korki samochodowe, których nie unikają także pojazdy miejskiej komunikacji, z perspektywy rowerzysty nie istnieją. Podobnie jak problem zawsze wyższych zimą cen paliwa.
Kierowcy inaczej Cię traktują – to teza niepoparta żadnymi danymi, poza własnymi doświadczeniami, skonfrontowanymi z opiniami innych zimowych rowerzystów. O ile zwykle drogowa kooperacja z użytkownikami samochodów nie należy do najłatwiejszych, o tyle zimą większość złośliwych zachowań kierowców zastępuje większy szacunek. Ustępowanie miejsca, przepuszczanie, przepisowa sygnalizacja manewrów – może to tylko zdrowy rozsądek, a może respekt dla uczestników ruchu, którzy w tych warunkach muszą wykazać się charakterem.
Dbasz o kondycję i zdrowie – do sezonu wiosennego, gdy jeździsz także rekreacyjnie, można przygotować się w zimie. Wytrzymałość zdobyta zimą zaprocentuje na dłuższym dystansie już za kilka miesięcy. Przemieszczając się rowerem, zyskujesz znacznie lepszą odporność, rzadziej chorujesz i unikasz zbiorowisk. Tej zimy to jeden z czołowych argumentów.
Mam nadzieję, że ten mały poradnik zbytnio nie odstraszył Cię od roweru zimą. Dostosuj pojazd, mądrze się ubierz, jeździj rozsądnie i włącz pozytywne myślenie. To będzie pierwszy z Twoich wielu sezonów zimowych!